środa, 2 września 2009

"...Wszystko ma swoj koniec..."


Mimo iz tytul dzisiejszego odcinka brzmi troche przerazajaco znaczy on jednak cos zupelnie odmiennego.
Po 1: Rozdzial zycia TD pod tytulem Bomba, BABE i wszystko co z nimi zwiazane dobiegl nareszcie konca. Na dniach pochwalimy sie nowym layoutem dla bandy nieletnich grajkow, przez ktorych teraz zaden z naszych znajomych nie dostanie pracy w jednym z lepszych i bardziej prestizowych klubow w Poznaniu. Dostepny bedzie takze digipack z nasza okladka co niezmiernie raduje moje male, wciaz pikajace serduszko:) jak rowniez jest to kolejny w naszym, (poki co skromnym) dorobku, punkt(?) ktorym bedziemy mogli sie chwalic kolejnym naiwniakom, ktorzy postanowia powiezyc swoj wizerunek w nasze niezmiernie utalentowane rece;P
Podsumowujac podpunkt 1. Mozemy smialo postawic krzyzyk w polu zaliczone przy nazwie Before A Burning Earth , ktore zaowocowalo: okladka, udana na max sesja zdjeciowa (moje prywatne znadnie),oraz (tutaj rowniez sugeruje sie wylacznie moim nieskromnym zdaniem)pro myspace layout;)
Dzieki wam chlopaki za mila wspolprace;)
Po 2: Nie kochamy Adriana! swoja wypowiedz sugeruje tym, iz chyba zadnego nie dane mi bylo poznac wiec chuj mu w dupe, a jezeli nawet to nie odcisnal on "w" badz tez "na" moim zyciu znaczacego pietna wiec...chuj mu w dupe;)


Jezeli jestesmy juz przy sprawach lekkich i nie zwiazanych z praca to mamy na zegarku godzine 7:30 i zaliczona noc filmowa, ktora zaowocowala odsiwezeniem niekoniecznie dobrych filmow, powiedzial bym nawet ze byly zle, kiepskie oraz nie godne polecenia.
Siedze wlasnie na obskornej brazowej kanapie, wokol biega opetany kot, o ktorym smialo mozna napisac ze jest pierdolniety a dokladniej to pierdolnieta, gdyz jest to kotka i wabi sie pasztet, ktora usiluje wyrwac mi kabel od internetu.
Dzis jest juz 3 wrzesien i szczeze wspolczuje wszystkim dziecia, ktore wlasnie o tej godzinie jedza snadanie wypychajac swoje tornistry zbedna wiedza, juz teraz czekajac az ten dzien sie skonczy. Na pocieszenie moge wam napisac ze ja mam lepiej i ostatnie dni spedzalem na czilowaniu nie martwiac sie niczym, a towarzyszyli mi znajomy, ktorzy tak jak i ja nie maja zmartwien.
Zycie czlowieka nie posiadajacego zmartwien jest uslane rozami i smialo mozecie takowemu zazdroscic:)
Na dowod tegoz mam dla was kilka zdjec potwierdzajacych nasz blogostan:







Ostatnie fotki przedstawiaja nas w sytuacji intymnej i niezgodnej z prawem.
Jest to proba kradziezy niebieskiego stworka, ktory (i tu musze was zmartwic) jest przytwierdzony do betonowej podeszwy tak wiec nikt z nasz nie ma w tej chwili w pokoju kolejnego beznadziejnego i nikomu niepotrzebnego, zajmujacego tylko miejsce gadzetu.

Chyba za duzo uzywam slowa ktory.
aha jak bede mial kiedys kota nazwe go mudeflot

dobrej nocy.
Flapjack

2 komentarze: